piątek, 30 maja 2014

Ulubieniec wiosny - P2 - 014 Summer lovin'

Witajcie!

Jako takich ulubieńców maja nie będzie, ale chciałabym Wam pokazać lakier, który zdecydowanie skradł moje serce w tym miesiącu!

A jest to P2 - 014 Summer lovin'




Kolor jest to przepiękny, lekko cukierkowy róż. Wiem, że nie każda lubi takie kolory, ale jak dla mnie na wiosnę-lato jest super!

Jeśli chodzi o trwałość tego lakieru to jestem w szoku! Każdy lakier utrzymuje sie u mnie dosyć długo, czyli 3-4dni, ale P2 bije wszystkie inne na głowę! Zmyłam go po 7 dniach (!!!) i to tylko dlatego, że miałam już odrost, a nie ze względu na odpryski.
Do pełnego krycia wystarczą dwie warstwy.



Lakier ten ma długi, dosyć cienki pędzelek, co nie wszystkim może odpowiadać, ale nie ma problemu z dobrym i równomiernym rozprowadzeniem lakieru po paznokciach.
Dla mnie jedynym minusem jest strasznie długa szyjka, przez co muszę mocniej zamaczać pędzelek, a nie tak szybko i lekko, jak to ma miejsce przy innych lakierach, kiedy chcę dokonać jakieś korekty.



Do opalonych dłoni pewnie będzie wyglądał jeszcze lepiej! :)
Z P2 mam także inny lakier, ale nie miałam okazji wypróbować, bo cały czas katuje ten kolor ;)

Jestem bardzo zadowolona!
Przy mojej następnej wizycie w Berlinie na pewno kupię więcej tych lakierów!
A może nawet i Wam coś przywiozę ;)

Buziaki! :*

czwartek, 29 maja 2014

Demakijaż samą wodą? Sprawdzamy Glov Hydro Demaquillage

Witajcie!

Czy demakijaż przy użyciu samej wody jest możliwy?
Producenci rękawicy do demakijażu z firmy Phenicoptere twierdzą, że tak!
A co ja sądzę na ten temat? :)

Zapraszam na recenzję Glov Hydro Demaquillage.





Kilka słów od producenta


Nadchodzi Nowa Era Demakijażu!

Czas zaoszczędzić cenne minuty dzięki skutecznej delikatności i mocy zawansowanej mikro-technologii. Glov Hydro Demaquillage maksymalizuje działanie wody i usuwa starannie cały makijaż.

Delikatne włókna usuwają z powierzchni skóry nawet głębokie zanieczyszczenia, zachowując jednoczenie naturalny poziom bariery hydro-lipidowej. Skóra staje się idealnie czysta i miękka w dotyku.

Glov Hydro Demaquillage nawilża twoją skórę i delikatnie pilinguje jej powłokę. Przywraca komfort,
a także zapewnia matowy wygląd.
GLOV comfort to produkt, który po prostu ułatwi Ci życie - dzięki idei “4 corner system” pomoże pozbyć się wszelkich śladów nawet mocnego makijażu.

Zaprojektowany, aby sprostać rosnącym potrzebom współczesnych kobiet,
GLOV comfort zapewnia świetną pielęgnację okolicy oczu, przynosząc uczucie odświeżenia.

GLOV comfort to kwintesencja najnowszych odkryć i korzyści płynących z najprostszych rozwiązań.

Potrzebujesz tylko wody. I Twojego GLOV comfort. 


 Moja opinia

Cena: ok 50zł
Użyteczność: 3-4 miesiące 
Tak jak widać, jest to taka ... ścierecza/ręczniczek/rękawica z czterema rogami, co ułatwia nam na pewno pracę. W dotyku przypomina mi ścierkę z mikrofibry. Jednak wątpię, żeby mikrofibra poradziła sobie ze zmyciem makijażu.



Generalnie podchodziłam do tego produktu dosyć sceptycznie nastawiona, nie do końca wierzyłam, że to może dać radę. Jednak gdzie bym tylko nie weszła to wszędzie czytałam same pozytywne opinie, więc zaczęłam nabierać przekonania, że to musi działać!

 Po milionie przeczytanych i obejrzanych recenzji, nastawiona już pozytywnie postanowiłam w końcu spróbować! I co? Trochę się rozczarowałam. A na pewno była myśl "no miałaś rację...."

Rękawica ta z pewnością usuwa makijaż! Co do tego nie ma zastrzeżeń. Ale nie jest to takie hop siup. Niestety, trochę musiałam się natrzeć, żeby usunąć makijaż z oka, a i tak później jeszcze coś na waciku zostawało. Ktoś mówił, że po zmyciu makijażu rękawicą GLOV nie musi już używać niczego więcej, tylko krem i do spania. Nie, zdecydowanie nie. Po użyciu tego produktu nawet nie czuję, żebym miała twarz oczyszczoną tak, jak należy. 

Jeśli chodzi o pranie to trzeba to robić ręcznie przy użyciu mydła. Tu muszę powiedzieć, że brud schodzi bez najmniejszego problemu, choć pierwszy raz bałam się, że nie zejdzie!
 
Jeśli na twarzy mam tylko podkład, bronzer i tusz do rzęs to jest ok, zmywa dosyć szybko i sprawnie, jak zadzieje się coś więcej - dojdzie chociażby kreska na oku to już się zaczyna zabawa i pocieranie.

Producent obiecuje, że produkt ten poradzi sobie nawet z mocnym makijażem. Oczywiście, nie mogłam tego nie sprawdzić.


1. Makijaż do zmycia
2. Według poleceń - należy namoczyć wodą
3. Przykładamy do oka, lekko poruszam, przecieram... "a następnie delikatnie zbierz makijaż z powierzchni całej powieki"

I co nam wychodzi?


4. Ano nico! Rozmazane oko.
5. Nie poddaje się. Drugie podejście - makijaż nadal nie jest zmyty.
6. Trzecie podejście - udało się, w końcu! Ale oko zaczerwienione... niedobrze.

Skoro makijaż zmyty, to nie pozostaje mi nic innego jak wziąć wacik i sprawdzić czy aby na pewno skóra została oczyszczona.

Tadaaaaam!


I czeka mnie rozczarowanie.

Czas zebrać wszystkie informacje w jedną, spójną całość.

Rękawica GLOV zmywa makijaż i na pewno jest świetną sprawą gdzieś w podróży (jeżeli nie mamy w planach nocnych, imprezowych makijaży). Dobrze i szybko się spiera, równie szybko schnie.
Niestety, nie jest delikatna. Musimy nieźle ponacierać oko, żeby zszedł cały makijaż. Przy jednorazowym demakijażu traciłam po 2-3 rzęsy, co w skali miesiąca nie wypada najlepiej. Skóra na twarzy również nie jest dobrze oczyszczona. Więc i tak idą w ruch inne kosmetyki.
Zastanawiałam się skąd tyle pozytywnych opinii... jedyne co mi przychodzi na myśl to to, że mnie się po prostu trafił jakiś inny egzemplarz. 

Ja nie polecam i sama na pewno ponownie nie kupię. Ale jeżeli macie ochotę wypróbować i same się przekonać to dostaniecie ten produkt TUTAJ.

Mimo wszystko bardzo się cieszę, że miałam możliwość przekonania się jak działa ten "gadżet" :)

Miałyście do czynienia z GLOV? :) Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Chętnie poczytam :)

Coś mi czcionka ześwirowała. Ja swoje, a ona swoje. Przepraszam za utrudnienia.

Pozdrawiam!

poniedziałek, 19 maja 2014

TAG Studencki i makijaż sobotniej nocy!

Witajcie!

Poniedziałki są dla mnie ciężkie, nawet po całkiem przyjemnym weekendzie.
Dlatego dzisiaj zapraszam Was na luźny post, czyli Studencki TAG (dziękuję Magdzie za otagowanie :) ), a na koniec kilka zdjęć makijażu z sobotniej imprezy - nic wielkiego, nic specjalnego.


1. Gdzie studiujesz, bądź studiowałaś?

Studiuję na Uniwersytecie Łódzkim.

2. Czy z perspektywy czasu, uważasz że dokonałaś dobrego wyboru studiów?

Nie. Niestety, gdybym miała wybierać studia teraz poszłabym na coś innego. W sumie w dzisiejszych czasach kierunki humanistyczne (tylko takie wchodzą w grę w moim przypadku) nie są zbyt przyszłościowe, ale trzeba sobie jakoś radzić. Swoją pracę mogłabym lubić, ale szansa, że dostanę coś w swoim zawodzie na stałe jest tak nikła, jak trafienie w totka.

3. Stancja, czy akademik?

Mieszkam w domu i codziennie dojeżdżam na uczelnię. Nie opłacało mi się nic wynajmować, bo za blisko mam na uczelnię. Jednak bardzo, ale to bardzo żałuję, że nie wyjechałam z Łodzi na studia.


4. Najlepsza studencka impreza?

Hahaha, a kto by spamiętał te wszystkie imprezy :P Ale tak typowa, typowa studencka impreza to chyba były juwenalia UŁ w tamtym roku :) Wtedy się działo! :) Aż mi się ryjek cieszy na samo wspomnienie ;)

5. Ulubiony przedmiot w szkole?

Przez cztery lata studiów tych przedmiotów mi się tyle przewinęło, że większości nawet nie jestem w stanie spamiętać. Jednak chyba najprzyjemniej wspominam wykłady z przedmiotu "Biomedyczne podstawy rozwoju i wychowania." Najmilej wspominam i najwięcej zapamiętałam!

6. Najgorsze wspomnienie z okresu studiów?

Każdy ma wzloty i upadki. Najgorsze wspomnienie to chyba pisanie pracy licencjackiej. Miałam bardzo trudną promotorkę, robiła problemy ze wszystkiego i z niczego. Pamiętam, że groziła mi obrona w październiku (a nie w lipcu), do czego absolutnie nie mogłam dopuścić. Walczyłam jak tylko mogłam i na szczęście się udało :) Z 14 dziewczyn w grupie tylko 6 podeszło do obrony w lipcu. Niektóre nie obroniły się do dziś. O czymś to chyba świadczy, prawda?

7. Plusy studiowania i bycia studentem?

Bo student może dosłownie wszystko! :) 
Studia to najlepszy okres w moim życiu. Poznałam całą masę cudownych ludzi, wspaniałe imprezy, wyjazdy i inne takie ;) Nawet jak coś na uczelni idzie nie do końca tak, jakbyśmy chcieli, to jednak student zawsze może wyjść z tego obronną ręką. Trochę się pomęczy, pomęczy, ale jak mu się uda wszystko pozaliczać to co ma? Co? Trzymiesięczne wakacje! (Często nawet trochę więcej)
Nie da się tak w jednym podpunkcie wypisać plusy bycia studentem, jak w recenzji kremu do rąk. To po prostu trzeba przeżyć, żeby się dowiedzieć, że warto! :)

8. Najgorszy egzamin?

Po drugim roku. Egzamin całoroczny. Wiedza z wykładów nie była do niczego potrzebna, dlatego często z 380osób na liście na wykładzie siedziały 3-4 osoby.
Kobieta ze średniowiecza. Wymagania totalnie z tyłka. A wszyscy ćwiczeniowcy z tego przedmiotu drżeli wymawiając jej nazwisko, tak samo jak Harry Potter mówiąc o Voldemorcie. To był jeden, jedyny przedmiot, z którego miałam poprawkę w ciągu 4 lat studiowania.

9. Czy Twoje studia kojarzą Ci się całorocznym zakuwaniem, czy też wprost przeciwnie?


Całoroczne zakuwanie to na pewno nie! Ale też nie mogę powiedzieć, że przez 4 lata siedziałam z tyłkiem i pachniałam, bo tak też nie było. Bywały semestry, że nie wiedziałam w co ręce włożyć i trzeba było chodzić jak w zegarku, żeby wszystko ogarnąć.  Na pewno nie jest tak, jak na niektorych kierunkach PŁ, wejścióweczki, kolokwia co chwila i inne, ale swoje też musiałam zrobić! A w sesji to wiadomo...jak na każdych studiach - zaczyna się zakuwanie.

10. Jak wspominasz praktyki studenckie?

A to różnie.  W toku studiów miałam praktyki w różnych placówkach. Z niektórych wyniosłam bardzo dużo i jestem superzadowolona, że moim opiekunem praktyk była ta, a nie inna osoba. Ale zdarzały się też totalne nieporozumienia. Szczególnie w pamięci utkwiła mi jedna kobieta. Miałam czerpać przykład z osoby, która kompletnie się nie nadawała do tego zawodu? Z całym szacunkiem, ale bez licencjatu potrafiłam więcej niż ta kobieta. Jak dla mnie była ona osobą niekompetentną. Żeby nie było - tamte praktyki też mi coś dały, a dokładniej - jak NIE należy postępować.

I to tyle jeśli chodzi o ten TAG. Ja nikogo nie będę nominować, ale jeśli macie ochotę to serdecznie zapraszam do wykonania :)

Tak jak obiecałam wyżej, teraz pokażę Wam zdjęcia jaki makijaż miałam na sobotniej imprezie.
Początkowo miałam jechać na juwenalia do Krakowa, ale niestety nie wyszło :( więc musiałam gdzieś wyjść, żeby sobie trochę odbić.




Uciekam napawać się pięknym dniem!

Trzymajcie się! :)

sobota, 17 maja 2014

La Roche-Posay Effaclar Duo [+] - moja opinia i efekty!

Witajcie!

Dzisiaj będzie słów kilka o rozsławionym już kremie, który ma za zadanie zwalczać niedoskonałości, a mianowicie chodzi o Effaclar Duo [+] z La Roche-Posay. Czy warto wydać na niego 50zł?
Zapraszam do czytania :)


Krem Effaclar DUO [+] dostaniemy w aptekach. Cena regularna to ok 50-60zł, natomiast można go upolować na promocjach nawet za niecałe 40zł!

Produkt zawiera 40ml.

Od producenta:

EFFACLAR DUO to kompletny produkt do pielęgnacji skóry, który łączy 4 składniki aktywne działające na dwa główne objawy pojawiające się na skórze skłonnej do trądziku: Poważne miejscowe zmiany skórne: niacyna i pirokton olaminy do walki z rozprzestrzenianiem się bakterii i wyeliminowania niedoskonałości. Pory zatkane łojem: kombinacja kwasu LHA i kwasu linolowego odblokowuje pory, usuwając jednocześnie nagromadzone w nich martwe komórki tworzące te zatory. Te aktywne składniki w połączeniu z kojącą, niedrażniącą woda termalną La Roche-Posay zmniejszają zaczerwienienie.
Formuła bez parabenu.


Konsystencja

Zbita, nie lejąca się. Natomiast sam krem jest lekki, szybko się wchłania i nawet nie widać i nie czuć, że przed chwilą coś wsmarowałyśmy w twarz.
Zapach - dziwny, specyficzny, ale nie jest nachalny i mocno wyczuwalny na twarzy. Po chwili nie czuć go już w ogóle.


Opakowanie

Typowa tubka, z bardzo fajnym "dziubkiem" na końcu, dzięki czemu nie wyciśniemy za dużo kremu.


Moja opinia:

Ogólnie moja cera nie była mocno problemowa, jednak największy problem miałam z czołem. Czoło często było obrzydliwie wysypane pryszczami, porównując do reszty twarzy to jakby pochodziło z innego ciała. W końcu zaczęłam szukać pomocy i mój wybór padł właśnie na Effaclar Duo.

Mam cerę normalną z suchą strefą T, więc bałam się bardzo, że ten krem mnie wysuszy. Na szczęście tak się nie stało. Krem stosowałam raz dziennie - tylko na noc.

Co mogę powiedzieć? Ten krem NAPRAWDĘ DZIAŁA! W moje gorsze dni jeszcze pokazują mi się syfki, ale nie jest to tak tragiczny stan jak wcześniej.
Nie mam problemu z zaczerwieniami na twarzy, więc jedyne czego od tego kremu wymagałam to zlikwidowanie syfów na czole. SPRAWDZIŁ SIĘ IDEALNIE! Pryszcze zniknęły, a czoła już się więcej wstydzić nie muszę.
Ale... zamiast pisać eseje, po prostu pokażę Wam efekty...

Zanim zaczęłam używać krem Effaclar Duo [+] moje czoło prezentowało się tak...



A po trzech miesiąc codziennego stosowania Effaclar Duo [+] wygląda tak...


Tak jak widać - jakby inne czoło :) Ale zapewniam, że to to samo. Tylko 3 miesiące później... Tona korektora już nie ląduje na mojej twarzy, a podkład wcale nie musi być kryjący.

Podsumowując


PLUSY
  • dostępność
  • działanie! - naprawdę zwalcza niedoskonałości
  • konsystencja
  • wydajny! (Używam od 3 miesięcy, a jeszcze trochę mam)
MINUSY
  • Jedynym minusem może być cena, ale warto szukać na promocji

Z pewnością kupię ponownie! Ciekawa jestem jak długo utrzyma się efekt.
Ja jestem nim zachwycona! Nawet nie myślałam, że AŻ tak mi pomoże! Z czystym sumieniem polecam! I stwierdzam, że to chyba najlepiej wydane 50zł w moim życiu. :)

Miałyście z nim do czynienia? Też Wam pomógł czy może zaszkodził?
Koniecznie dajcie znać :)

Buziaki!

czwartek, 15 maja 2014

Zakupy, zakupy!

Witajcie!

Czy tylko ja nie umiem oszczędzać? :(
Jak próbuję trochę przyoszczędzić to zawsze sobie mówię, że choćby skały srały, a mury skakały to nie wydam ani grosza! No i co? Ani skały nie robią nic nadzwyczajnego, ani mury a ja i tak przepuszczę fortunę!

No ale skoro już wydaję tę kasę, to chociaż Wam pokażę na co ;)


3 tusze do rzęs:
- Maybelline - Colossal Volum
- Lovely - Pump Up
- L'Oreal Volume Million Lashes - So Couture

Cienie:
- Inglot - cień sypki AMC 32
- Maybelline - Color Tattoo - 40 Pernament Taupe
- Maybelline - Color Tattoo - 35 On and on Bronze




- Podkład Bourjois Healthy Mix
- L'Oreal korektor Perfect Match
- Alverde - kamuflaż - 002 Beige


- Błyszczyk Avon Ultra Glaze - Iced Pink
- Revlon - masełko do ust - 045 Cotton Candy
- Bourjois Color Boost - 04 Peach on the Beach


- P2 - 014 Summer Lovin'
- P2 - 230 Hot Tango


- Alverde - Pianka do mycia twarzy 3 w 1
- Alverde - Maska do włosów - cytryna i morela


Zapas szamponów:
- Alterra
- Pharmaceris - szampon przeciwłupieżowy


Zapas żeli do mycia do końca roku :P


Tenisówki Primark ... całe 3 euro, nie mogłam nie skorzystać :P Tym bardziej, że to moje pierwsze buty na płaskiej podeszwie od lat!


Jak przez lata nie mogłam kupić nic, co nie jest na obcasie, tak teraz w ciągu 2 tygodni kupiłam drugie tenisówki ;) Czas się nauczyć chodzić na płasko i dać nogom trochę odpocząć.

Jeszcze wpadło do szafy kilka ciuchów, ale już ich nie obfotografowałam ;)

I to tyle, na szczęście!

Teraz wielkimi krokami zbliżają się wakacje więc czas oszczędzać!
Macie jakieś sposoby/porady dla mnie jak nie wydawać za dużo kasy? :(

Trzymajcie się! I udanego weekendu życzę :)

poniedziałek, 12 maja 2014

Kremowa nawilżająca emulsja do mycia twarzy - AA PureSkin

Witajcie!

Nie wiem jak Wy, ale ja mogę powiedzieć, że sesja się zaczęła :( 
Pierwsza piątka wpadła do indeksu, ale to tylko początek góry lodowej :( Jednak pociesza mnie to, że jak dobrze pójdzie, to za miesiąc będę już po wszystkim i rozpocznę trzymiesięczne wakacje! :D

Przechodząc do tematu notki - dzisiaj chciałabym Wam pokazać czym od dłuższego czasu myję swoją buzię. A jest to  
 AA Prestige PureSkin - Kremowa emulsja do mycia twarzy.


Od producenta:

Emulsja z formuła SLES free doskonale oczyszcza skórę, nie naruszając jej naturalnej bariery ochronnej. Kompleks nawilżający zapobiega przesuszeniu, a witamina C przywraca skórze zdrowy koloryt.

Moja opinia:

Opakowanie zawiera 200ml produktu, za cenę ok 25zł.
Ma bardzo fajną buteleczkę, nie jest ona zrobiona z typowego plastiku, tylko ma taką... gumowatą powłokę, dzięki czemu nie wyślizguje się z dłoni.
Dodatkowo jest pompka, która nie szwankuje i ułatwia aplikację.


Ma dosyć przyjemny zapach, nie jest on mocny i nachalny, a co najważniejsze - po nałożeniu na twarz jest niewyczuwalny.
Z pewnością jest to produkt, który się pieni, ale też bez przesady. Wanny piany nim nie uzyskamy.
Konsystencja kremowa, lejąca.


A teraz najważniejsze, czyli działanie.

Świetnie radzi sobie z oczyszczaniem twarzy. Nie używam go, jako produktu do demakijażu, ale wiem, że poradzi sobie z jakimiś drobnymi pozostałościami po makijażu (nawet tuszu).
Jest to produkt, po użyciu którego zwilżony tonikiem wacik pozostaje czysty.
Jest bardzo wydajny, dwie pompki wystarczą na jedno zastosowanie. Używam od ponad 2 miesięcy, a mam jeszcze połowę!
Nie zapycha i nie podrażnia skóry. Nie zawiera SLES, parabenów i barwników.
Jedynym minusem może być to, że od razu po zastosowaniu jest uczucie lekkiego ściągnięcia skóry, jednak ono z czasem mija. Mnie to nie przeszkadza, ponieważ i tak zawsze nakładam krem.

Podsumowując - bardzo dobry produkt, który świetnie oczyszcza! Z pewnością nie nawilża, ale to mu można wybaczyć, bo od tego są kremy.
Polecam wypróbować :)

Z ogłoszeń parafialnych pochwalę się, że w końcu zdecydowałam się założyć Facebook'a. Także jeśli macie ochotę to serdecznie zapraszam! :)

Pozdrawiam!

poniedziałek, 5 maja 2014

Pomajówkowe wrażenia :)

Witajcie! :)

Już po majówce, niestety :( A było naprawdę rewelacyjnie! :D Każdy dzień pełen wrażeń i na nudę absolutnie nie mogliśmy narzekać :)

Zaczęliśmy delikatnie, od wizyty w Międzyzdrojach.
Już dawno nie byłam nad morzem, a wizja pysznego gofra (nie, żaden nie smakuje tak dobrze jak właśnie nad morzem!) i przechadzki po molo napawała mnie optymizmem.



Co prawda wiało okropnie, włos sterczy w każdą stronę, ale warto było!
Świeża rybka, gofry, jod, aleja sław! Dobry początek majówki :)

Następnym naszym celem był Heide Park w Niemczech.

Uwielbiam takie "zabawki" :) Przy każdej sposobności korzystam z okazji, żeby zaliczyć kolejny park rozrywki :) To był szalony dzień!

 Wraz z Ewą i naszymi mężczyznami sprawdzaliśmy swoją wytrzymałość i chodziliśmy od kolejki do kolejki :D Nie będę ukrywać, że z niektórych chciałam spierniczyć, ale już było za późno :D


To są emocje nie do opisania!
Nie wiem czy drugi raz poszłabym na to samo wiedząc co mnie czeka i jakie to jest przeżycie :P
Ubaw mieliśmy po pachy :) Chociaż nie wiele brakowało a i w gaciach byłoby pełno :P


Naprawdę warto pójść na coś takiego i się trochę "rozerwać" :)


Ah! Jeszcze jedno... taka wskazówka dla Was, jak kiedyś byście chciały pojechać do Heide Parku.
Jeśli ktoś Wam powie że TO (co zaznaczone) jest "lajtowe" i dla dzieci - NIE WIERZCIE! To były najdłuższe 2min mojego życia :P

Kolejny dzień poświęciliśmy na wycieczkę do Berlina.
Niestety, jeden dzień to za mało :( Tak dużo do zobaczenia w kilka godzin - niewykonalne!
Berlin zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie i z pewnością tam wrócę! Mam nadzieję, że jeszcze w te wakacje uda się pojechać na kilka dni.

wieża telewizyjna

Brama Brandenburska

Reichstag

I oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie weszła do DM!
I tak nie kupiłam wszystkiego, co miałam na liście :( Nie było za bardzo czasu biegać po sklepach :(


To musiało naprawdę głupio wyglądać jak miałam pół koszyka żeli pod prysznic :D (Kupiłam dwa więcej niż na zdjęciu plus szampon, ale poszły na prezent dla Ewki :) ) Jakbym u siebie w kraju nie miała czym się myć :P

Ostatni dzień - czas powrotu. Nieplanowany, czterogodzinny postój w Poznaniu. Nie powiem, żebym była z tego zadowolona, bo po tak intensywnej majówce marzyło mi się tylko łóżko i do spania :D
Ale... nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć przeciwności losu.

I to tyle! Majówka naprawdę świetna! Za rok trzeba wymyślić coś jeszcze lepszego! :)
Dajcie znać jak Wy spędziłyście te kilka dni ;)

Pozdrawiam!